Wstęp
Przychodzę
do źródła, w którym chcę widzieć odbicie swej duszy. Utożsamić
swoje życie: przemyślenia, wątpliwości, lęki, obawy, trudy i
cierpienia z drogą krzyżową, którą przeszedł Mistrz i Zbawiciel
z miłości do mnie i całego świata.
Tu
jest zawarta prawda o Zbawicielu i prawda o mnie. Ważne, czy ja
potrafię przyznać się do Mistrza i do swoich wad. Czy potrafię
przyjąć krzyż tak, jak by tego chciał mój Oblubieniec, któremu
powiedziałam swoje „Fiat”. Jezus zaprasza mnie do tej wielkiej
„przygody” życia, która jest prostą drogą do świętości,
do Nieba.
Stacja
I. Wyrok
Jezu,
byłeś niesłusznie osądzony i skazany na śmierć. Nie tłumaczyłeś
się, nie argumentowałeś, że jesteś niewinny, ale z miłości do
człowieka, do mnie - milczałeś… A ja? Najmniejsze posądzenia,
złe tłumaczenie mojej woli, zachowania, kwituję: Nie życzę
sobie, byś mnie posądzała, źle tłumaczyła moje zachowanie,
pracę, mowę itp. Proszę mi udowodnić…
Daj
mi Panie, bym utożsamiała się z Tobą w przyjmowaniu osądów
niesłusznych (a czasami są słuszne w moim przypadku).
Stacja
II. Przyjęcie krzyża
Jezu,
chciałeś być posłuszny Ojcu i przyjąłeś krzyż, nasz krzyż z
miłości do Ojca i grzesznika. A ja? Powiedziałam swoje tak –
niech mi się stanie. Niech się pełni wola Boża we mnie i przeze
mnie. Z zapałem podjęłam krzyż obowiązku, krzyż życia
wspólnego, krzyż mojego „ja”, krzyż zbawiania świata…
Panie,
daj bym utożsamiła się z Tobą w pełnieniu woli Bożej z miłości
do Boga i każdego człowieka, bo zwątpienie czai się za każdym
zakrętem…
Stacja
III. Upadek pierwszy
Jezu,
upadasz pod ciężarem krzyża, a i droga kamienista, łatwo się
potknąć i upaść, ale powstajesz, bo mnie kochasz. A ja? Tak
szybko się zniechęcam: mała uwaga w moją stronę, coś nie
wychodzi… częste rozproszenia itp. Budzą się wątpliwości i
pytania. Czy to moja droga, mój krzyż? Lepiej na początku
zrezygnować z tego obowiązku niż brnąć dalej, leżeć i cofać
się …
Panie,
daj bym utożsamiła się z Tobą w powstawaniu z upadku moich
wątpliwości, pokus przeciw wierności powołaniu. Jezu, kochasz
mnie, więc podnieś mnie z mojego upadku, bo chcę nauczyć się
miłości ofiarnej i bezinteresownej.
Stacja
IV. Matka
Jezu,
Ty ze swoją Matką rozumiałeś się bez słów. Cierpienie uczy
milczenia, miłości i cierpliwości. Tego chcę się nauczyć przy
tej stacji. A ja? Pełna pretensji, żalu, buntu, bo nie tak miało
być…Mrówcza praca zostaje zakłócona… Przychodzę do Ciebie
Panie i proszę o pomoc, bo krzyż za ciężki – fizyczny i
duchowy. A Ty mi mówisz: „Dałem ci przecież moją Matkę, Ona
cię zrozumie”.
Panie
Jezu, daj, bym utożsamiała się z Tobą w cichym znoszeniu bólu.
Ty patrzyłeś w oczy i Serce Matki. Ona wszystko widziała, czuła i
wiedziała co się dzieje w Sercu dziecka. Wie, co się dzieje w
sercu Jej córki. Ważne, bym wpatrywała się w Jej Serce i oczy, a
przyjdzie upragniony spokój duszy.
Stacja
V. Szymon
Panie
Jezu, przyjąłeś pomoc przypadkowo przechodzącego człowieka. Nie
było Twoich uczniów, nie było mnie. Nie pogardziłeś tą pomocą,
ale wynagrodziłeś. A ja? W cierpieniu chcę mieć przy sobie
bliskich, którzy będą mi współczuli, pomagali, przytulali…
Trudno mi przyjąć pomoc przypadkowo przechodzącej osoby, z musu…
Panie
Jezu, daj, bym utożsamiła się z Tobą w przyjmowaniu pomocy od
przymuszonej osoby, bo może to i ja jestem niekiedy tą osobą,
która niechętnie spieszy z pomocą do bliźnich, mniej lubianych…?
Stacja
VI. Weronika
Panie
Jezu, za dobry gest miłości Weroniki wynagrodziłeś ją
największym prezentem – odbiciem Twej cierpiącej twarzy na
zwykłej chuście. A ja? Lubię otrzymywać pochwały, gesty
życzliwości, a jakże brak mi słów grzecznościowych: proszę,
dziękuję, przepraszam. Weroniko! Chcę razem z Tobą przedzierać
się przez brutalny świat do osób potrzebujących, nie bacząc na
opinię, wyśmianie, odepchnięcie. Weroniko, Tobie się udało, może
i mnie się uda…
Panie
Jezu, daj, bym utożsamiła się z Tobą, od Ciebie uczyła się
wdzięczności za wszystko i obdarowywała innych tym, co mam
najlepszego.
Stacja
VII. Upadek drugi
Panie
Jezu, upadasz, bo żołnierze wszystkich od Ciebie odepchnęli,
brutalnie Cię szarpiąc szydzili, kłując ostrymi narzędziami… A
ja? Gdy zostanę sama w swym bólu, czuję zniechęcenie i pretensje
do całego świata, że wszyscy mnie opuścili. Trudno samej powstać,
bo bliscy daleko, a Bóg zdaje się być głuchy na mój ból –
mego „ja”.
Panie
Jezu, daj, bym utożsamiła się z Tobą w sztuce powstawania z
miłości, bo to jeszcze nie koniec drogi, to dopiero oczyszczenie,
próba wiary i miłości, jaką mam do Boga.
Stacja
VIII. Płaczące niewiasty
Panie
Jezu, gromadka kobiet okazała Ci swe współczucie, płacząc nad
Twoim cierpieniem. Ty je sprowadzasz na ziemię, bo one i ich dzieci
są przyczyną Twojego cierpienia. A ja? Lubię słuchać, gdy ktoś
użala się nad moim losem, chociaż wiem, że nieraz jest fałszywy,
ale w tym momencie przyjmuję to za „dobrą monetę”. Bo nieraz i
ja sama w podobnych sytuacjach nie jestem bez winy…
Panie
Jezu, daj, bym utożsamiając się z Tobą, nie szukała sztucznego
współczucia u ludzi, ale realnie patrzyła na życie i szukała
spokoju w Miłosierdziu Boga.
Stacja
IX. Upadek trzeci
Panie
Jezu, widzisz już szczyt i koniec Twej krzyżowej drogi, ale jest
jeszcze upadek. Byłeś wyczerpany fizycznie, a jednak resztkami sił
powstajesz i idziesz na Golgotę.
A
ja? Nie jestem zdolna do takiego cierpienia, ponad siły. Dobrze
Panie, że mnie oszczędzasz, bo mnie kochasz. Wiem, że całe życie
muszę uczyć się znosić cierpienia słabości fizyczne, może
nawet niedołęstwo. To wszystko, co będzie osłabiało moje ciało,
niech nie osłabia ducha wierności Bogu.
Panie
Jezu, daj, bym w utożsamianiu się do Ciebie uczyła się pokory, bo
trudno jest mi powstawać, ale chcę dopełnić swej misji
zbawiania świata i siebie.
Stacja
X. Obnażenie
Panie
Jezu, zdarto z Ciebie ostatnią szatę skromności. Przy tym obnażono
Cię z ludzkiej godności.
A
ja? Tak często słowem obnażam bliźnich z tego, co jest ich
tajemnicą i „skromnością”. Tak łatwo mówię źle o innych,
usprawiedliwiając tym swoje postępowanie. Nie daj Boże, by ktoś
wtargnął na teren mojej godności, skromności, intymności…
Jezu,
daj mi utożsamić się z Tobą i naucz wyzbywania się tego, co
przyziemne, aby dać się obnażyć z prawdy samej sobie…
Stacja
XI. Ukrzyżowanie
Panie
Jezu, przybijają Cię do drzewa krzyża: dłonie, nogi i przebijają
serce, z którego wytryska krew i woda - źródło życia.
A
ja? Boję się bólu, odpowiedzialności, przybicia swej woli do woli
Bożej. Cierpienie uszlachetnia, ale zanim to zrozumiem, już muszę
się z tym oswoić. Potrzeba mi świadomej i wolnej woli, by zgodzić
się na ukrzyżowanie.
Jezu,
daj mi utożsamić się z Tobą i uświadomić sobie, że
uwieńczeniem drogi powołania chrześcijańskiego, powołania
zakonnego jest przybicie do krzyża, który oczyszcza, wyzwala od
przywiązania do ziemi i daje przepustkę do Nieba.
Stacja
XII. Śmierć
Jezu,
umierając na krzyżu, oddajesz swego ducha Ojcu, który jest w
Niebie. Z miłości do grzeszników, z miłości do mnie mówisz:
„wykonało się”. Ofiara została dopełniona i przyjęta.
A
ja? Stoję po stronie Chrystusa Ukrzyżowanego, ale gdy trzeba
umierać sobie, by być z Jezusem, tak często szukam wymówki, że
jeszcze nie teraz…
Jezu
daj, bym się utożsamiła z Tobą umierającym na krzyżu. Przejście
na drugą stronę życia jest tajemnicą. Daj mi Panie śmierć
szczęśliwą i życie wieczne.
Stacja
XIII. Zdjęcie z krzyża
Martwe
Ciało Jezusa zdejmują z krzyża. Misja na ziemi już się
skończyła. Maryja przytula do swego bolejącego Serca martwe Ciało
Swego Syna. Któż zdoła utulić serce Matki? A ja? Czy myślę o
śmierci?
Jezu,
daj mi utożsamić się z Twoją pokorą, bo pochowano Cię w cudzym
grobie i postawiono straże. Byli świadomi Twego Zmartwychwstania,
choć w to nie wierzyli. A ja? Wierzę w Zmartwychwstanie, ale czy
myślą jestem bardziej w Niebie czy na ziemi? Jezu, przymnóż mi
wiary i odwagi w dążeniu do świętości.
Stacja
XIV Grób
Panie
Jezu, złożono Twe Święte umęczone, martwe Ciało w grobie.
Zasunięto kamień z obawy, że uczniowie mogą Cię wykraść i
mówić, że Zmartwychwstałeś. A ja? Czy adoruję Ciebie w grobie,
czy już w tabernakulum? Pilnuje Cię tu nie straż, by nikt nie
wykradł, ale czerwone światło lampki wiecznej, które mówi:
„Proszę nie otwierać… Może to uczynić jedynie kapłan…”
Jezu,
daj mi utożsamić się z Tobą, by ludzie patrząc na mnie i moje
postępowanie, widzieli we mnie przedłużenie rąk, nóg i serca
Twojego, i by „ chwalili Ojca naszego, który jest w Niebie” -
przez moje czyny.
Zakończenie
Pięć
razy: Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu dla uczczenia
pięciu ran Pana Jezusa.
Jeden
raz: Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu, Wierzę w Boga, pod
Twoją Obronę.
w
intencjach Ojca Świętego.
Jezu,
Ty z miłości do człowieka, przeszedłeś tę drogę. Naucz mnie
tej ofiarnej miłości, która nie liczy na własne siły, ale ma
przed sobą jasną drogę, trudną i ciężką, ale zbawienną.
Jezu
Ufam Tobie. Amen.